Uważa się, że tylko duże i specjalnie wyszkolone psy mogą być terapeutami. Hope z hukiem obala tą teorię! Opieka nad nim, to fizjoterapia, bo: trzy razy dziedzinie muszę samodzielnie wsypać mu karmę do miseczki, którą trzymam na kolanach, potem wziąć ją za brzeg, nisko się schylić i postawić na podłodze, [Na początku nie mogłam postawić nie wysypać przypadkiem połowy jej zawartości. Teraz wysypuje mi się coraz rzadziej] jeśli Hope się ociąga z jedzeniem, to muszę znów się pochylić, wyjąć z niej kilka ''orzeszków'' i położyć koło jego mordki. Dzięki temu poprawiła się koordynacja moich ruchów. Ile razy jem posiłki w drugim pokoju, Hope po kolei przynosi wszystkie swoje zabawki, [ma ich 10] które muszę potem zbierać, 10 razy się schylając i zawożąc je do naszego pokoju – dobry sposób na pozbycie się brzuszka. Tak samo ze zbieraniem mokrych gazet i rozkładaniem czystych, choć Hope coraz rzadziej sika w mieszkaniu. Aby nauczyć Mojego Kudłaczka nowych komend, powinnam zejść na podłogę. Blokuję wtedy wózek siedząc naprzeciwko łózka. Opieram się rekami o łóżko i klekam przy nim. Następnie siadam, odblokowuję wózek i zaczynamy trening; siad – moja dłoń nad głową szczeniaka, podaj łapę – zaciśnięta dłoń ze smakołykiem na poziomie barków Hope'a, down – dłoń wskazuje na podłogę, skacz [albo: Up!Czyt. Ap!] - dłoń ze smakołykiem wskazuje na drugą stronę mojej wyprostowanej nogi. Chodzenie na smyczy też daje nam obojgu dużo – Hope uczy się, że ma nie ciągnąć, [z tym akurat ma jeszcze spore problemy] a ja muszę wyczuwać, kiedy mogę poluzować smycz, a kiedy trzymać go tuż przy kole, ale bardzo uważać na jego łapy. No i oczywiście to, co oboje uwielbiamy, czyli ''zabiegi relaksacyjne i masaże'' przed snem. To jest nasz swoisty rytuał – obcowanie człowieka z psem – bez słów, poprzez szepty, gesty i pieszczoty. Wygląda to tak: Kiedy gramolę się z wózka na łóżko, Hope już wygląda ze swojego legowiska, choć sekundę przed spal sobie w najlepsze. Jak tylko zwalniam blokadę i odsuwam wózek, wskakuje do mnie i oblizuje po kolei wszystkie moje palce [kiedy skończy z jednym, kładzie na nim łapę tak, jak by liczył] skupia się przy tym na najbardziej na spastycznych miejscach. Kiedy go głaszczę palce mi się prostują. Hope kładzie głowę na poduszce przy mojej twarzy i oboje zasypiamy, czując wzajemne ciepło.
Dziś poraz pierwszy na spacerze odpięłam mu smycz i puściłam pobiegać. Nie do wiary, co już potrafią moje ręce!!!!!!!!! To oznacza, że może już nie będziemy potrzebowali do tego Mamy. Nawet zrobiliśmy jedno kółko dookoła domu i specjalnie go nie wołałam, a on nie odbiegał za daleko. Kiedy ''pilotem'' otworzyłam drzwi wejściowe, wbiegł natychmiast. Do windy tak samo. Oczywiście w domu dostał w nagrodę smakołyk. JESTEM Z NAS TAKA DUMNA!!!
Kochana małe pieski to również mogą być certyfikowane psy asystujące z tą różnicą że te mniejsze pewnych rzeczy ze względu na wzrost nie robią
OdpowiedzUsuńCieszymy się i kibicujemy Wam z całego serca
Dziekujemy. Dodalismy Wasz blog jako ''strone'' pt. STARSZY KOLEGA TERAPEUTA - GULIVER. :)
Usuń