Do niedawna marzyłam o psie asystencie. W rachubę wchodził tylko Golden Retriever. Zrobiłam sobie wtedy tabelkę plusów i minusów posiadania od razu wyszkolonego psa w porównaniu do zakupu szczeniaka:
PLUSY:
1. Kiedy zostanę bez Mamy, wyszkolony Golden Retriever będzie bardzo pomocny.
2. Jako pies asystent będzie wszędzie wpuszczany razem ze mną.
3. Będzie miał dobrą renomę fundacji, która szkoli takie psy w British Columbia. Jak samochód dobrej marki.
MINUSY:
1. Znajoma mówiła, że fundacja od czasu do czasu sprawdza, jak jest utrzymywany pies. Jeśli czegoś mu brakuje, to może go odebrać, bo jest on ich własnością.
2. Kiedy dochodzi do spotkania zapoznawczego z psem, to [prawdopodobnie, ale nie jestem pewna,] ma już on rok, półtora. A ja uważam, ze łatwiej wychować każdą rasę od szczeniaka.
3. Nie wiem według jakich zasad oni oceniają, czy pies do mnie pasuje, bo przecież musi on, tak jak nie znajomy człowiek ''osłuchać się'' z moją mową, żeby mnie rozumieć. Tu + dla szczeniaka, którego sama też mogę czegoś nauczyć.
4. Cena szkolenia jest prawie taka jak szczeniaka Golden Retrievera - od 400 do 500 dol. [ale są i po 700.]
5. Jeśli nas deportują, to psa z fundacji na pewno już mi odbiorą. O kupionego mogę walczyć.
6. Aby otrzymać wyszkolonego Goldena trzeba mieć obywatelstwo kanadyjskie.
Kiedy dowiedziałam się, że manager naszego domu wymaga, aby większe psy miały certyfikat specjalnego szkolenia, albo były tzw. torebkowe, zaczęłam szukać psa małej rasy. Dowiedziałam się, że w Kanadyjczycy lubują się w krzyżówkach małych ras z Miniaturowym i Toy Pudlem, krzyżówki te w Polsce i w Europie są mało znane. Obejrzałam więc setki ślicznych maluchów; Maltipoo, Cavapoo i innych http://riversidepuppies.biz/ , jednak wolałam mieć jedną ''czystą'' rasę, bo łatwiej jest opanować wychowanie, kiedy wiesz [z książek] czego możesz się po niej spodziewać i od niej wymagać. No i trafiłam na ogłoszenie o sprzedaży szczeniaków Srebrnego Toy Pudla. I tak pojawił się w naszym z Mamą życiu Hope. Ani trochę nie żałuję, że Hope to Pudel, a nie Golden, bo mam ogromną satysfakcję zdobywając doświadczenia w jego wychowaniu i kiedy widzę nasze wspólne postępy.
Przez pierwsze kilka tygodni musiałam mieć oczy dookoła głowy. Żeby nic nie gryzł [oprócz swoich zabawek], żeby widzieć, gdzie się załatwił i natychmiast posprzątać, żeby nie podchodził pod wózek, bo to bardzo dla niego niebezpieczne.
Staram się wszystko kontrolować, obserwuję jego zachowania i reakcje, szukam jak najwięcej informacji o tej rasie w internecie. Karmię go trzy razy dziennie, jeśli nie chce jeść, to miska z jedzeniem odlatuje. Rano i wieczorem wychodzę z nim na smyczy, w południe wychodzimy razem z Mamą, która pomaga mi odpiąć smycz i puścić go, żeby się wybiegał i wyszalał koło domu. Uwielbiam patrzeć w ciemno orzechowe z brązowymi obwódkami i czarnymi długimi rzęsami, mądre oczęta.