WITAJCIE
Do tego, co napisał Hope, mogę dodać tylko, że większość ludzi powinna uczyć się miłości, tolerancji i wybaczania od takiego malutkiego stworzenia, a przecież jego NIKT tego nie uczył! Pokochał mnie bezwarunkowo, akceptuje mnie taką, jaka jestem. Cierpliwie znosi moją bardzo nieudolną troskę. Kiedy stawiam miskę Hope'a na podłogę, ciągle rozsypuje mi się karma, potem chodzi i zbiera. Jest nauczony załatwiać się na specjalne samoprzylepne serwetki, kilka z których dostaliśmy w wyprawce, [w opakowaniu wyglądają, jak pampersy] rozłożyłyśmy na podłodze w moim pokoju i on wie, że może to robić tylko tam, ale wypadki twardszej roboty pomiędzy serwetkami, często jeszcze mu się zdarzają. Sprzątam po nim papierowymi ręcznikami, które trzymam w palcach lewej, najsprawniejszej stopy. Na szczęście [i nieszczęście] nie robi tego twardszego na dworze, ale niedługo będę musiała wraz z nim brać ze sobą specjalne urządzenie dla czystości, bo nie dam rady zebrać tego woreczkiem siedząc na wózku, a tu obowiązuje czystość wszystkich właścicieli psów. Przyda się wtedy trzecia ręka... Brak barier architektonicznych NIESAMOWICIE UŁATWIAJĄ ŻYCIE nam obojgu! Uczymy się siebie nawzajem. Hope wydaje się taki kruchy, że boję się zrobić mu krzywdę moimi spastycznymi rękami, ale działa na mnie rozluźniająco. Gdy go głaskam prostują mi się palce, schylanie się z miską, zejścia z wózka na podłogę i spacery też mnie usprawniają. W mieszkaniu nie odstępuje mnie na krok, ignorując polecenia Mamy, choć to Ona mu zakłada specjalne szelki ze smyczą, daje wodę [ja rozleję.] czesze go, głaska i czasami chodzi razem z nami na spacer. Hope więc daje mi o wiele więcej, niż ja jemu!
Do tego, co napisał Hope, mogę dodać tylko, że większość ludzi powinna uczyć się miłości, tolerancji i wybaczania od takiego malutkiego stworzenia, a przecież jego NIKT tego nie uczył! Pokochał mnie bezwarunkowo, akceptuje mnie taką, jaka jestem. Cierpliwie znosi moją bardzo nieudolną troskę. Kiedy stawiam miskę Hope'a na podłogę, ciągle rozsypuje mi się karma, potem chodzi i zbiera. Jest nauczony załatwiać się na specjalne samoprzylepne serwetki, kilka z których dostaliśmy w wyprawce, [w opakowaniu wyglądają, jak pampersy] rozłożyłyśmy na podłodze w moim pokoju i on wie, że może to robić tylko tam, ale wypadki twardszej roboty pomiędzy serwetkami, często jeszcze mu się zdarzają. Sprzątam po nim papierowymi ręcznikami, które trzymam w palcach lewej, najsprawniejszej stopy. Na szczęście [i nieszczęście] nie robi tego twardszego na dworze, ale niedługo będę musiała wraz z nim brać ze sobą specjalne urządzenie dla czystości, bo nie dam rady zebrać tego woreczkiem siedząc na wózku, a tu obowiązuje czystość wszystkich właścicieli psów. Przyda się wtedy trzecia ręka... Brak barier architektonicznych NIESAMOWICIE UŁATWIAJĄ ŻYCIE nam obojgu! Uczymy się siebie nawzajem. Hope wydaje się taki kruchy, że boję się zrobić mu krzywdę moimi spastycznymi rękami, ale działa na mnie rozluźniająco. Gdy go głaskam prostują mi się palce, schylanie się z miską, zejścia z wózka na podłogę i spacery też mnie usprawniają. W mieszkaniu nie odstępuje mnie na krok, ignorując polecenia Mamy, choć to Ona mu zakłada specjalne szelki ze smyczą, daje wodę [ja rozleję.] czesze go, głaska i czasami chodzi razem z nami na spacer. Hope więc daje mi o wiele więcej, niż ja jemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz