wtorek, 24 kwietnia 2012

Oczekiwanie na... Nadzieję

Życie imigranta nie jest łatwe, szczególnie dla kogoś takiego, jak ja. No i dopadło mnie coś, czego istnienie zawsze negowałam – depresja, a raczej jej początek... Pomyślałam, że w tej sytuacji jedyny, kto może mnie z tego wyciągnąć, będzie pies. Wiem, ze wszyscy pomyślą, ze w naszym położeniu, to szaleństwo, ale powinnyśmy żyć normalnie, żeby nie myśleć o ew. końcu naszego pobytu tutaj. Poza tym pies wymaga regularnych spacerów i jedzenia, a tutaj nie ma barier dla wózka, więc będę mogła sama wyjść z nim na dwór.
Odkąd umówiłam się na jego kupno nie mogę przestać o nim myśleć. Nawet imię już wymyśliłam. Będzie się wabił Hope – Nadzieja. To będzie piesek, ale właśnie TAKIE imię jest dla mnie ważne... Mimo małych rozmiarów, (Pudel Toy) myślę, że Hope odegra dużą rolę w moim życiu...

Hope urodził się wraz z dwoma braćmi w Walentynki hodowca przywiezie mi go 1 maja...